Źle zdefiniowane cele lub ich brak, bo brak kierunku oznacza, że wszystkie drogi tam prowadzą.
Według statystyk ok. 80% pracowników w trakcie swej pracy deklaruje, że chce nieść pomoc Klientom, chce być dla klienta użytecznym. Idąc jeszcze dalej 100 % naszych klientów w komunikacji marketingowej deklaruje, że klient jest dla nich najważniejszy. W realizowanych przez nas, każdorazowo przy projektach klasy CXM, badaniach wnętrza organizacji wykorzystujemy autorskie narzędzie badające poziom spójności w obsłudze klienta. Stosujemy je od ponad 10 lat i dzięki niemu weryfikujemy spójność organizacji między 3 badanymi czynnikami: deklaracjami, zachowaniami i zasobami. Jak się domyślacie to właśnie deklaracje mają najwięcej wskazań. Są one daleko, daleko w przodzie przed zachowaniem proklienckim i zasobami niezbędnymi do realizacji tej deklaracji. Rozbieżność ta jest charakterystyczna, firmy różnią się między sobą skalą i wagą poszczególnych czynników ale rozbieżności stwierdzamy zawsze. Największe w czynniku deklaracji.
Więc jeśli aż tyle osób chce być „klientocentrycznymi”, to dlaczego w rezultacie dostarczany klientom Customer Experience w tak wielu firmach pozostawia tak wiele do życzenia?
Dzieje się tak ze względu na cele i priorytety. Dodam, że odmienne do tych deklarowanych.
Jeśli nadrzędnym celem firmy nie jest Klient i jego końcowe doświadczenie, to pracownicy będą i skupiają się na innych celach, tych niepowiązanych z Klientem. W konsekwencji z czasem, mimo deklaracji taka praktyka„zabija” ich chęć do troszczenia się o potrzeby klienta, oraz przyszłe zyski firmy związane z przychodami od lojalnych klientów. Tak wiele słyszymy o silosach wewnątrz firmowych i ich wpływie na niską klientocentryczność. Pewnie wiecie o czym mowa. Działy i menedżerowie mają różne KPI, często będące w konflikcie między sobą. Za nie są rozliczani na co dzień, od nich zależy ich wynagrodzenie, więc jeśli są rozbieżne z celami CXowymi jakie sobie stawiamy, niejako domyślnie przy projektowaniu szkoleń w obszarze Customer Expeirence wówczas to one ściągają ich gdzie indziej. Powodują, ze swoją energię koncentrują na osiąganiu tych innych KPI.
W przypadku szkoleń z Customer Experience brak zdefiniowania celów szkolenia: w kategoriach wiedzy, umiejętności i postaw, które mają nabyć czy rozwijać uczestnicy oznacza ryzyko, że coś osiągniemy ale nie wiemy co. Bo jakiś efekt szkoleń zawsze jest. Idąc dalej brak lub niewystarczające wyartykułowanie celów jakie chcemy zrealizować dzięki szkoleniom, czyli tego co ma się zmienić po ich zakończeniu oznacza, że albo będziemy bardzo zadowoleni bo coś zawsze może się zmienić albo rozczarowani bo nie wiemy co ma się zmienić i nawet nie będziemy obserwować czy to się zmienia. Frustrujące to. Bez zdefiniowanych celów pracownicy nie wykażą się nowymi kompetencjami oraz nie wykorzystają w pełni narzędzi, które poznali. Co gorsza wyjdą z przekonaniem, że przecież nawet się od nich tego nie oczekuje. Więc przy tzw. bieżączce szybko stracą z oczu cel – jakim powinno być praktykowanie zachowań, które skuteczniej niż do tej pory budują lepsze doświadczenia u naszych klientów. W następstwie niesie za sobą spadek motywacji. Bo po co wkładać wysiłek w zmienianie swoich nawyków jak menedżerowie tego nie oczekują lub oczekują czegoś zupełnie innego? Nierzadko więc obserwujemy po dwóch latach od pierwszych szkoleń, konieczność odświeżenia wiedzy sprzed 2 lat – tak czasem wprost mówią menedżerowie. Oczywiście przy tych kolejnych szkoleniach niektórzy z nich są mądrzejsi o naukę i definiują bardziej świadomie cele szkoleń.
Jeśli by tego nie zrobili w konsekwencji poszkodowaną będzie cała organizacja:
- pracownicy – bo dlaczego na nowo się angażować jak i dawniej menedżerom na tym zależało?
- menedżerowie – bo spadać będzie motywacja pracowników do troski o klienta a to oznacza konieczność dodatkowych zabiegów i wysiłków by wróciła chęć do lepszego traktowania klienta
- klienci – bo oni będą „ofiarami” tego niedefiniowania celu szkoleń i innych priorytetów – nie doświadczą lepszego traktowania.