Agnieszka, główna księgowa w sieci salonów obuwniczych, w pośpiechu rozpoczynała poranek. Ciągle sypiała za mało, jednak nie było porównania z tym, co działo się jeszcze kilka tygodni temu, kiedy noc z czterema godzinami snu była luksusem. Pijąc szybko poranną kawę, wspominała zmiany, które przez ten czas zaistniały w jej życiu.
Coaching
Oprócz licznych obowiązków, miała od paru miesięcy na głowie przygotowanie i wdrożenie nowego systemu księgowego, „szytego na miarę” potrzeb sieci. Polegało to na spędzaniu całych dni na spotkaniach z konsultantami i zespołem odpowiedzialnym za wdrożenie w firmie. Atmosfera na spotkaniach często była nieprzyjemna. Agnieszce wydawało się, że każdy mówi innym językiem, że konsultanci i dyrektor nie rozumieją prostych pojęć z zakresu finansów. Często rzucała wtedy złośliwościami, inni uczestnicy spotkania odpłacali tym samym, a niekiedy zdarzały się wybuchy złości i kłótnie. W każdym razie tak bywało jeszcze kilka tygodni temu. Po kilku dniach pracy po 18 godzin dziennie była tak przepracowana, że zapadła na anginę, która wyłączyła ją z życia zawodowego na tydzień.
Zanim wróciła po chorobie, dowiedziała się, że w firmie rozpoczął się projekt coachingowy. Każdy menedżer i samodzielny specjalista miał do dyspozycji 10 godzin coachingu z wybranym – z puli czterech osób – coachem. Próbowała się z tego wymigać, ale jej dyrektor stanowczo postawił sprawę. Jeden z coachów określił, że jest dostępny nawet o 6:30 rano, i jego właśnie wybrała Agnieszka.
Zaraz po chorobie jechała na sesję coachingową na 6:30. Z jednej strony obawiała się „terapii”, z drugiej – doradzania. Z trzeciej – zarówno dyrektor, jak i coach zapewnili ją o dyskrecji, co zmniejszało poczucie niepewności.
Coach wydał się jej spokojną i skromną osobą. Opowiedział o ramach ich spotkań; to i sposób, w jaki zadawał pytania, budowało zaufanie. Powiedziała mu trochę o rolach, jakie pełniła w pracy. Mówiąc, sama zaczęła zauważać pewne prawidłowości…
Coach zapytał ją w pewnym momencie, co miałoby się dla niej zmienić po 10 sesjach coachingowych. Pierwsza odpowiedź, która przyszła Agnieszce na myśl, dotyczyła wyspania się – ale z tego wypłynęły inne cele, dotyczące zarządzania czasem, obrony własnych granic i kontroli emocji.
W drugiej części sesji coach zaproponował jej ćwiczenie. Miała sobie przypomnieć siebie wyspaną… i wyobrazić sobie, że taka osoba jak ona wtedy idzie ulicą… a potem spotyka się z inną wersją Agnieszki, stawiającej granice… a potem takiej, która jest dobrze zorganizowana… Ćwiczenie odbywało się w pewnej kolejności, której teraz nie pamiętała… w każdym razie, każdy dzień miała rozpoczynać od wyobrażenia sobie, jak ta zwizualizowana w trakcie sesji Agnieszka – wyspana, stawiająca granice i zorganizowana – wykonuje zadania, które czekają ją w pracy.
Tylko tyle…
Tylko tyle…
Nie spodziewała się efektów, a jednak po kilku dniach zauważyła zmianę – bez poczucia winy po prostu kładła się spać wieczorem, gdy czuła się zmęczona. To pomogło jej efektywniej funkcjonować, a nawet przypomnieć sobie i wdrożyć zasady organizacji czasu pracy. Pewnie między innymi dzięki temu ostatnie spotkania z konsultantami były jakby mniej emocjonalne.
Z większym przekonaniem szła więc na następną sesję coachingową, gdzie znowu, dzięki kilku technikom zastosowanym przez coacha, otworzyły się jej oczy na nowe możliwości… I to bez doradzania czy „terapii”.
Nie było już czasu na wspominanie. Agnieszka dopiła kawę i, w pośpiechu zakładając szpilki, zeszła do samochodu. Dzisiaj była środa, czyli dzień z sesją o 6:30.