Klient „niewychowany”, a może sprowokowany?
W sytuacji „trudnych” zachowań klienta bardzo szybko odpowiedzialnością za nie obarczany jest sam klient. Przypisuje się mu „niecne” zamiary, celową złośliwość czy próbę odreagowania na sprzedawcy swoich frustracji. Zapewne w niektórych przypadkach tak właśnie się dzieje. Jako handlowcy możemy czuć wtedy wielki dyskomfort, często złość. Mamy wtedy pełne prawo reagować na inwazyjne zachowania klienta, gdy czujemy, że klient przekracza nasze granice osobiste, np. poucza nas, krytycznie ocenia czy wręcz obraża. Na całe szczęście oprócz instynktownych mechanizmów reagowania w sytuacji zagrożenia [ucieczka, atak, udawanie nieżywego], możemy reagować także asertywnie, co w sytuacjach obsługowych czy handlowych jest znacznie bardziej korzystna strategią. Nie to jest jednak tematem niniejszego opracowania – o asertywności w pracy z klientem będzie kiedy indziej…
Obserwując sposób obsługi klientów (Customer Care) [sam też nim jestem] wyłania się nieco inny obraz najczęstszych źródeł „trudnych” zachowań klienta. Praktyka pokazuje, że newralgicznym punktem w obsłudze klienta są tzw. działania „miękkie” – budowanie i podtrzymywanie z klientem korzystnej relacji handlowej.
Co takiego może „prowokować” klientów? Przytoczę tylko jedną sytuacje, z całej listy tych których sam doświadczyłem:
Swego czasu chciałem kupić nowy komputer. Chcąc przybliżyć sprzedawcy moje oczekiwania, w trakcie rozmowy opowiadałem, o tym na czym polega moja praca i w jaki sposób będę ten komputer wykorzystywał. A że nie jestem informatykiem mówiłem swoim językiem. Jednak już po chwili sprzedawca mi przerwał, mówiąc: „No dobrze! To jaki chce pan procesor, jaki dysk i płytę główną?” Zaskoczony taką „interwencją” sprzedawcy odpowiedziałem zgodnie z prawdą: „Nie wiem! Nie znam się na tym.” Na co usłyszałem: „No to musi się pan zastanowić i mi powiedzieć!”
Rozumiem, że sprzedawca powiedział to w dobrej wierze. Prawdopodobnie próbował – w swoim odczuciu – „usprawnić” proces zakupu, „zmuszając” klienta do przygotowania się przed tak ważną decyzją. Nie tego jednak od niego oczekiwałem… Finał był dość oczywisty: podziękowałem za poświęcony czas, odwróciłem się, wyszedłem i nigdy więcej już tam nie wróciłem.
Moja praktyka trenerska i handlowa wskazuje na kilka kluczowych, często nieświadomych zachowań handlowca, które mogą tak działać na klientów:
- niewielka uważność na klienta ze strony handlowca, w tym brak słuchania klienta;
- niedostosowanie sposobu komunikacji do typu klienta;
- używanie niezrozumiałego dla klienta, specjalistycznego czy branżowego języka
- skupienie się handlowca na własnych celach, bez uwzględnienia ważnych interesów drugiej strony,
- próby „przekonywania” klienta do własnych racji czy propozycji
- ograniczanie klientowi możliwości wyboru, zabieranie prawa do decyzji nie tylko w proponowanej ofercie, ale także w innych aspektach
- konfrontowanie się z klientem zamiast zrozumienie jego punktu widzenia
Dlaczego korzystniej jest myśleć „klient wymagający”?
Określenie „trudny klient” sugeruje, że to z nim „coś jest nie tak”. Zwalnia tym samym handlowca z odpowiedzialności za wpływ na sytuacje i rozmowę z klientem. „Klient wymagający” taką odpowiedzialność handlowca kształtuję, nazywa kierunek pracy z klientem – „staraj się, bo klient tego wymaga”. Właśnie ta druga perspektywa jest rozwojowa, zakłada zgodnie z prawdą możliwość wpływu handlowca na sytuację.